Huczne zabawy, widowiska i niekończące się biesiady charakterystyczne były dla zapustów na mazowieckiej wsi. W miastach dominowały biesiady i bale.
Słówko karnawał pochodzi od łacińskiego carne vale, co oznaczało „pożegnanie mięsa”. W wielu częściach Polski karnawał określano również mianem zapustów. Na Mazowszu do wspólnego biesiadowania w domach zapraszano wędrowne trupy muzykantów, których wynagradzano żywnością i pieniędzmi.
Huczne zabawy często łączone były z kojarzeniem par, dzięki czego zapusty stawały się doskonałym momentem do poznania przyszłej żony lub męża. Nazwa zapusty wywodzi się od Zapustu – młodego młodego mężczyzny, który o północy rozsypywał w domu popiół, po czym miotłą wyganiał z izby wszystkie niewiasty, kończąc zabawę.
Niedźwiedź, drewniany kurek, dziad z babą, bocian, diabeł, doktor, koń, kominiarz, koza, śmierć i słomiany strach szli w kolorowym korowodzie, który był charakterystycznym elementem zapustnych zabaw.
Mazowieckim zwyczajem były tzw. maszkary zapustne – wykonane z masy papierowej głowy kreatur, które nabijano na kij. Zwyczaj ten pojawił się w Polsce w średniowieczu, ale na dłużej zachował się jedynie na Mazowszu, podobnie jak „ścinanie śmierci” czyli obrzęd obchodzony w zapustny wtorek.
W miastach sercem karnawału zawsze były bale, w których uczestniczyli wszyscy. Tylko najbogatsi jednak pozwalali sobie na wystawne zabawy, które były również manifestacją statusu i pozycji społecznej. Niejednokrotnie zdarzało się, że kostium na bal karnawałowy kosztował więcej, niż robotnik zarobił przez rok. Najbardziej ekskluzywne kreacje podziwiać można było podczas bali na Zamku Królewskim, których patronem był prezydent Ignacy Mościcki.
W niektórych miastach karnawałowe bale dzielone były ba grupy zawodowe – własne imprezy tematyczne mieli przedstawiciele różnych profesji: technicy, urzędnicy państwowi, medycy czy studenci mechaniki. Swoje bale organizowały również poszczególne lokale i instytucje.
Dawne zabawy wiejskie łączyło z miejskimi balami kilka cech wspólnych. Były one wyjątkowo żywiołowe, a najbardziej zapalczywi uczestnicy „gulali na przetrzymankie” – czyli oddawali się zabawie najdłużej, jak było to możliwe, niemalże do upadłego.

Fot.: Zapustni muzycy z Północnego Mazowsza z początku XX wieku, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Moja Babcia opowiadała mi wiele historii na temat dawnego świata, wiele z nich dotyczyło karnawału, to były czasy…
Czas karnawału, czas zabawy i tańca.