Naród, który traci pamięć przestaje być narodem i staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium – powiedział Józef Piłsudski. Dlatego przypominamy o tym, co 85 lat temu wydarzyło się w Woli Łąckiej.
Na początku XIX wieku w Gostyninie pojawili się niemieccy osadnicy, którzy zajęli się sukiennictwem (na szczegółowy opis tych wydarzeń przyjdzie jeszcze czas). Wielu z ich potomków zasymilowało się z miejscowym społeczeństwem, spolonizowało, a nawet walczyło po polskiej stronie w pierwszej wojnie światowej i wojnie polsko-bolszewickiej. Byli jednak i tacy, którzy nigdy nie zapomnieli o swoich niemieckich korzeniach. I to właśnie oni stali się podstawą działającej na naszym terenie piątej kolumny, przygotowując między innymi listy proskrypcyjne, na podstawie których niemieckie władze okupacyjne od końca października 1939 r. rozpoczęły aresztowania wśród przedstawicieli miejscowej inteligencji. Trafiali oni do budynku dawnej cerkwi przy ul. Kutnowskiej 27, gdzie przesłuchania i selekcja trwały do 1 grudnia 1939 roku.
W nocy podstawione zostały ciężarówki, na które załadowano 29 więźniów powiązanych w pary drutem kolczastym i wywieziono ich do lasu pod Wolą Łącką. Byli to: burmistrz Gostynina Michał Jarmoliński, urzędnicy: Stefan Dąmbski, Jerzy Kaszyński i Otto Rudziński, księża: Antoni Dubas, Stanisław Krystosik i Kazimierz Stankiewicz (oddali się w ręce Niemców w zamian za wypuszczenie na wolność chorego proboszcza ks. Apolinarego Kaczyńskiego), dyrektor Banku Komunalnego w Gostyninie Władysław Dąbrowski, nauczyciele: Wacław Ciećwierz, Józef Ozdowski, Seweryn Stobnicki i Bronisław Wiśniewski, komendant powiatowy policji Marian Budzyński, adwokat i prezes Klubu Sportowego Mazur Mieczysław Święcicki, działacz ludowy i były poseł Andrzej Czapski, żydowscy kupcy: Rafał Burak, Chil Majer Keller, Jakub Lejb Pinczewski i Abraham Zając, inżynier leśnik Kazimierz Zakrzewski, rolnicy: Józef Kapturowski i Antoni Krzywicki, kowale Jan i Wacław Lewandowscy (bracia), felczer i fryzjer Franciszek Nowakowski oraz cztery osoby, których nie udało się zidentyfikować.
W drodze do miejsca egzekucji skazańcy zostali jeszcze brutalnie pobici. Większość z nich zginęła od strzałów w tył głowy. Tylko ks. Kazimierz Stankiewicz miał odrąbaną głowę. Egzekucji przyglądał się Ignacy Lewandowski, robotnik drogowy z Emilianowa, który wybrał się po drzewo na opał. Gdy oprawcy odjechali, oznaczył miejsce kaźni na jednym z drzew.

Fot. Urząd Miasta Gostynina
Cenna lekcja historii
Pamięć jest dobra nauka dla historii
Ciekawe informacje
Powinniśmy,, znać swoją historię
Cześć ich pamięci