Każdy z nas może być zwycięzcą [FOTORELACJA]

Piotr "Poison" Plichta

Nawet kiedy mam występować dla jednej osoby, ale mój przekaz sprawi, że jej życie zmieni się na lepsze, wiem, że warto to robić – mówił w sobotni poranek Piotr „Poison” Plichta w hali gostynińskiego MOSiR-u. 

Frekwencja na spotkaniu z niecodziennym artystą – delikatnie rzecz ujmując – nie powalała na kolana. Główny bohater spotkania przyznał jednak, że dla niego dużo większe znaczenie ma, gdy przekaz trafi do przynajmniej jednej osoby wśród nielicznej widowni, niż gdyby miał występować przed wielotysięczną widownią, która potraktuje spotkanie z nim wyłącznie w kategoriach artystycznych.

Kiedy był dzieckiem, mama opowiadała mu historie biblijne, cytując często Księgę Salomona. Na każdym kroku starała mu się okazywać uczucia, jakimi go darzyła. Ojciec Piotra był jej przeciwieństwem. – Tata nie był wylewny w okazywaniu uczuć. Nigdy nie mówił mi, że jestem wartościowy, dlatego szukałem akceptacji na osiedlu, na którym królowali skini i pseudokibice – opowiadał Piotr o swoim dzieciństwie. – Zacząłem wdawać się w bójki. Wydawało mi się, że wychodząc z nich zwycięsko, zyskuję tym akceptację i szacunek u kolegów

Nagromadzona w młodym człowieku agresja wiązała się z traumatycznymi przeżyciami z czasów, gdy był molestowany seksualnie przez jednego z dorosłych sąsiadów. Podczas jednego z treningów na siłowni spróbował sterydów anabolicznych i alkoholu. Później przyszedł też czas na narkotyki. Jego życie zaczęło staczać się po równi pochyłej, Znalazł się na dnie. Doszło do sytuacji, gdy zaczął zastanawiać się na odebraniem sobie życia. Wydawało mu się, że w życiu nie może go spotkać nic dobrego. I właśnie wtedy wydarzył się cud. – Byłem skrajnie wyczerpany życiem, gdy pewnego dnia powiedziałem: „Panie Jezu, jeżeli naprawdę istniejesz, pomóż mi. Uratuj mnie, bo czuję, że ginę” – wspominał artysta. – Chwilę później poczułem, jak zmienia się atmosfera w moim pokoju. Poczułem obecność żywego, kochającego Boga. A następnego dnia obudziłem się wolny.

Od tego przełomowego dnia minęło szesnaście lat, a w życiu Piotra zmieniło się wszystko. Poczuł, że jego życie może i powinno być całkiem inne. Zrozumiał, że jego powołaniem jest pomaganie ludziom. Przyznaje, że tylko ktoś, kto doszedł do samego dna, jest w stanie rozmawiać z ludźmi w więzieniach, zakładach zamkniętych, opiekuńczych czy poprawczych, z „trudną młodzieżą”. W swoim artystycznym programie profilaktyki uzależnień „Jedno życie” łączy pełną dramatyzmu opowieść o swoim życiu z artystycznym przekazem opartym o muzyce rap. O tym, jak wielka jest siła jego przekazu, świadczyć mogły łzy spływające po twarzach dorosłych mężczyzn.

Piotr „Poison” Plichta prywatnie jest kochającym i szczęśliwym mężem Emilii, ojcem Poli i Aleksandra. – Pamiętajcie o tym, że każdy z nas może być zwycięzcą – mówił „Poison” na zakończenie spotkania w Gostyninie. – Musimy wierzyć w siebie nawet wtedy, gdy wciąż upadamy i ponosimy kolejne porażki.

Kliknij i obejrzyj pozostałe fotorelacje.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Od najstarszego
Od najnowszego Od najlepiej ocenianego
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Lena
Lena
3 miesięcy temu

Bardzo dobrze, że pan Piotr odnalazł właściwą drogę. Super, że poprzez swą muzykę pomaga innym.

keri
keri
3 miesięcy temu

zamek na gwiazde hala na no-name typka, to są dopiero mądre głowy nasze

Jula
Jula
3 miesięcy temu

Każda muzyka łagodzi obyczaje