Teatr absurdu w Gostyninie: Jak władza gra ofiarę, a mieszkańcy płaczą ze śmiechu

Felieton: teatr absurdu

Drodzy Czytelnicy,

Pamiętacie mój felieton sprzed kilku tygodni, w którym pytałem, czy historia znów zatacza koło? Dziś, patrząc na krajowy i lokalny pejzaż polityczny, mam ochotę zadać pytanie uzupełniające: a może to nie koło, a karuzela? Ta, na której jedni krzyczą o „zamachu stanu”, drudzy grają w ping-ponga, śmiejąc się z tego, a my – obserwatorzy, próbujemy nie stracić równowagi. Wszystko to jednak tylko preludium do spektaklu, który rozgrywa się tuż pod naszymi oknami. Bo polityka, jak dobry serial, ma swoje spin-offy. I nasz gostyniński odcinek wart jest… no cóż, własnego felietonu.

„Tak?! A oni co robili…”, czyli sztuka przekierowania uwagi w jednym akcie

Gdyby Sokrates żył w Gostyninie, pewnie zapytałby: „Czy odpowiedź na pytanie o przyszłość musi zaczynać się od przeszłości?” Otóż w naszym mieście, jak w greckiej tragedii (choć z elementami farsy), każda dyskusja o finansach czy strategii kończy się rytualnym: „A co robiła poprzednia ekipa?”. To jak oglądać przedstawienie, w którym aktorzy zamiast grać swoją rolę, bez końca poprawiają dekoracje po poprzednikach.

Jeśli ktoś uważa, że to nieprawda i brakuje dowodów w postaci dokumentów, mamy coś lepszego: nagrania z sesji rady miejskiej! Tożsamość lokalnej polityki przypomina mi nieco polski kabaret – ten sam żart powtarzany latami, ale publiczność wciąż udaje, że śmiech nie więźnie w gardle.

„Manipulacje? U nas? Nigdy!”, czyli jak media stają się lustrem dla… lustra

W Warszawie mówi się o „prześladowaniu” przez TV Republika. U nas – jak zwykle – skala jest mniejsza, ale temperatura dyskusji dorównuje pustynnym upałom. Gdy burmistrz zarzuca redaktorowi, że „za dużo pisze”, można by rzec: ot, parszywa dola dziennikarza – zauważył, że cesarz jest nagi.

A potem? Nagrania, które, niczym bohaterowie prozy Kafki, zaczynają żyć własnym życiem. Mój ulubiony przykład? „Miasto nie prowadzi działań związanych z remontem dworca i nie prowadzi działań związanych z wykupem dworca.” Pada jednoznaczna deklaracja. „Ależ mówiłam co innego!” – następuje riposta do samej siebie. I choć kamery nie kłamią, w lokalnej polityce nawet oficjalne wypowiedzi okazują się… plastyczne. Jak to się mówi: „To nie jest ściema, to kreatywna interpretacja”.

„Hejterzy? My? Nigdy! To przecież wy jesteście trolle!”, czyli jak władza gra ofiarę we własnym teatrze

Krajowa Platforma miała Sok z buraka i farmy trolli? U nas wystarczy… ktoś z obozu rządzących z klawiaturą. Bo po co płacić anonimowym hejterom, skoro można samemu grać ofiarę, jednocześnie siejąc nienawiść pod własnym nazwiskiem? To jak oglądać spektakl, w którym złodziej krzyczy „Łapać złodzieja!”, a potem sam sobie gratuluje na Facebooku.

Przykłady? Proszę bardzo:

  • Akcja „Stop Hejt Gostynin24” to mistrzostwo świata w projekcji – jak w filmie Incepcja, ale zamiast snów wgrywamy społeczeństwu narrację: „Mieszkańcy nam dokuczają przez wasze parszywe artykuły!”
  • Groźby wobec Dominika Robackiego? Trudno o lepszą reklamę demokracji niż władza, która ściga mieszkańców za wyrażenie opinii – zwłaszcza tej krytycznej.
  • A kulminacja? Gdy burmistrz szkaluje publicznie redaktora, a jej świta klaszcze. Blokada komentarzy ludzi, którzy mogliby wnieść coś do dyskusji poza groźbami i wyzwiskami? Istnie demokratyczna.

I tu objawia się geniusz lokalnej polityki: hejt z pieczątką urzędu. Bo po co trollować anonimowo, skoro można to robić z pozycji władzy, a potem… nagrać filmik o kulturze słowa? Sokrates by padł. Albo raczej – zażył cykutę, z sarkastycznym uśmiechem na ustach.

„Mijamy się na ulicy”, czyli apel o politykę z ludzką twarzą

Kochani,
Felieton mógłbym kończyć morałem o szacunku, ale wolę przypomnieć anegdotę. Gdy w 1788 roku Stanisław August Poniatowski organizował obiady czwartkowe, zapraszał nawet tych, z którymi toczył zażarte spory. Bo wiedział, że po dyskusji warto podać wino i zapytać: „Jak tam dzieci?”. W Gostyninie nie mamy króla, ale mamy coś lepszego: wspólny rynek, te same ulice, te same problemy. Czy naprawdę musimy udawać, że nie widzimy się w sklepie, gdy mijamy kogoś, kto myśli inaczej?

Polityka to gra, ale pamiętajmy: nawet w ping-ponga gra się przy jednym stole. I choć piłeczka bywa celowo podkręcana, stół powinien stać równo. Dla nas wszystkich.

Kamil Lewandowski
Redaktor Naczelny tugostynin.pl

P.S. Moja własna definicja: polityka to sztuka szukania problemów, nadmuchiwania ich do granic absurdu i obwiniania wszystkich dookoła. Brzmi znajomo? 😉

Kliknij i przeczytaj inne felietony.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Od najstarszego
Od najnowszego Od najlepiej ocenianego
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Prezesik
Prezesik
1 miesiąc temu

Nie sposób nie przyklasnąć, jak ktoś tak mądrze pisze 🙂

Jacek
Jacek
1 miesiąc temu

Wow 🤯

Mieszkanka
Mieszkanka
1 miesiąc temu

Szczera prawda. Zawsze lepiej obwinić wszystkich i wszystko w koło, a u siebie nie widzi się nic. Ciekawe jak długo to będzie trwało

Ola
Ola
1 miesiąc temu

Brawo 👏 Panie Redaktorze, nic dodać nic ująć,!

Lena
Lena
1 miesiąc temu

Bardzo obrazowa analiza zachowań ludzi, którzy przed wyborami są skłonni nieba nam przychylić, a potem… no właśnie.

Żenua
Żenua
1 miesiąc temu

Blokują wszystkich co mają inne zdanie niż oni

Wera
Wera
1 miesiąc temu

W punkt napisane, tak to właśnie w naszym mieście wygląda

Marysia
Marysia
1 miesiąc temu

Redaktorze! Świetne pióro!

zENKA
zENKA
1 miesiąc temu

Nasza władza widzi tylko czubek swojego nosa. Nie nasze doczekanie żeby p burmistrz i obecna rada mogła słuchać innych tak naprawdę swoich dworzan.
Obiady czwartkowe organizuje się tylko po to, żeby „odstrzelić” co niektórych i omówić dalsze plany działania i organizowania ” nagonki” na kolejne ofiary.
Musimy ustalić i to już chyba wiemy u nas nie ma kompromisów, rozmów, dialogów. Wystarczy popatrzeć na zachowanie p. burmistrz. Jednym słowem nie kontroluje swojego zachowania, jest pyszna, opryskliwa i do tego chyba potrzebuje specjalisty bo te nie koordynowane, nerwowe ruchu i zachowanie poniżej pasa.
Poczekamy i zobaczymy. Ja bym chciała żeby jutro była ta piękna niedziela kiedy idziemy znowu do urn. To będzie piękny dzień.