Chociaż Emilia Ziółkowska od wielu lat ma stały kontakt ze słowem pisanym, na literacki debiut zdecydowała się stosunkowo późno. W „Atlasie wynaturzeń”, który jest swoistym dzikim ogrodem literackim, autorka z dużą swobodą porusza się po różnych gatunkach literatury.
Autorka „Atlasu wynaturzeń” pracuje na co dzień w dużej agencji reklamowej, w której zajmuje się między innymi copywritingiem. Jak sama przyznaje, w swej zawodowej pracy musi pisać nawet wtedy, kiedy nic nie przychodzi jej do głowy. Jej twórczość literacka wygląda jednak zgoła inaczej. – Nie mogę powiedzieć, że piszę tylko wtedy, kiedy mam natchnienie, ponieważ uważam, że „natchnienie” w moim przypadku jest zbyt poważnym słowem. Mogę mówić raczej o chęci i potrzebie pisania – mówiła Emilia Ziółkowska podczas spotkania autorskiego zorganizowanego w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Jakuba z Gostynina. – Kiedy czuję, że powinnam swoje myśli przelać na papier, staram się robić to jak najszybciej, bo wiem, że z czasem wszystko może mi umknąć. Przy każdym z opowiadań stale słuchałam jednego utworu muzycznego. Kiedy musiałam przerwać pisanie, zanim do niego wróciłam, włączałam słuchaną przy nim muzykę.
Autorka przyznaje, że tytuł „Atlas wynaturzeń” przyszedł jej do głowy, kiedy niemal cała książka, będąca zbiorem krótszych i dłuższych opowiadań, była już gotowa. Powstawała w trakcie pandemii koronawirusa, kiedy Emilia Ziółkowska miała, jak wiele innych osób, niespodziewanie dużo czasu dla siebie.
Tytuły wszystkich literackich miniatur odnoszą się do świata roślin, często zupełnie Emilii nieznanych przed rozpoczęciem pracy nad książką, w której odnaleźć możemy rozmaite gatunki – od groteski i humoreski przez prozę poetycką, opowiadania z pogranicza fantastyki i dystopii czy wręcz dramatu.
W trakcie spotkania Emilia Ziółkowska opowiadała, jak wielki wpływ na jej literacką pasję wywarł ojciec, Andrzej Ziółkowski, znany w Gostyninie polonista i miłośnik filozofii. Odpowiadając na jedno z pytań, przyznała, że dopiero po wydaniu drukiem „Atlasu Wynaturzeń” zdecydowała, by poprosić tatę o jego przeczytanie. – Jak mogłam się tego spodziewać, nie wszystko mu się podobało – wyznaje pisarka. – Muszę jednak przyznać, że moim zdaniem również niektóre opowiadania można byłoby poprawić lub wyrzucić.
„Atlas wynaturzeń” nie ma charakteru linearnego. Można go czytać od początku do końca, ale równie dobrze można wybierać sobie poszczególne opowiadania, sugerując się tytułami, które podobają nam się najbardziej lub jakimkolwiek innym kluczem.
Niedawny Turniej Jednego Wiersza zdominowany został przez poetki, które zgarnęły wszystkie nagrody i wyróżnienia, więc po spotkaniu z kolejną piszącą panią możemy śmiało powiedzieć, że gostynińska literatura ma kobiecą twarz.





























Zdecydowanie, kobieca literatura króluje w Gostyninie, super.
Oby więcej takich spotkań.
👍